Blindead 23 – Vanishing
Wypadałoby może na początku może wyjaśnić, że w pewnych kręgach uchodzę za fanboja Blindead. Nie ma to co prawda zbyt wiele wspólnego z prawdą, ale do zyskania takiego miana wystarczył w moim przypadku fakt, że z przyjemnością słucham do dziś wszystkich wydawnictw Blindead, jakie dotychczas się ukazały. Tak, “Niewiosny” i “riversideowego” “Ascension” też.
Uważam bowiem, że zmiana wokalisty nie oznacza automatycznie tego, że zespól się “kończy”. Zwłaszcza, że w moim mniemaniu, jak już pisałem, każda z płyt z nazwą Blindead na okładce zawiera co najmniej dobrą muzykę, nawet jeśli nie zawsze z tej samej szufladki.
Jednocześnie “Vanishing” pokazało, że w Blindead, łączy coś z Iron Maiden i Black Sabbatch. Podobnie jak w przypadku tych uznanych w swoich gatunkach marek, tak i w Blindead, choć przewinęło się przez nie szereg wokalistów, wszystkie trzy wspomniane zespoły miały tylko jeden prawdziwy głos. I właścicielami tego głosu byli kolejno: Patryk Zwoliński, Paul Di’Ano i Ronnie James Dio.
Ok, mając z sobą ten przydługi wstęp, przejdźmy do meritum – debiutanckiego wydawnictwa Blindead 23, które jest duchowym i artystycznym spadkobiercą wspomnianego, post-metalowego, trójmiejskiego Blindead. Obecne wydawnictwo swoimi twarzami, oprócz wspomnianego Patryka, firmują Havoc i Pavulon. Każdy fan ciężkiej muzyki zgodzi się więc, że już “na papierze” jest to doborowe towarzystwo.
Warto byłoby jeszcze wspomnieć o tym, którego właściwie Blindead, bo trójmiejski zespól nie stronił od eksperymentowania ze swoją muzyką. I tu dobra wiadomość dla prawdziwych fanbojów, bo pojawiający się na wokalu Patryk Zwoliński, to nie jedyny powrót do czasów, zdawać by się mogło do niedawna minionych. “Vanishing” pod kątem oferowanej nam muzyki, plasuje się na wydawniczej osi czasu gdzieś pomiędzy “Devouring Weakness” a “Affliction XXIX II MXMVI”, czyli okresu, przez wielu uważanego za najlepszy w historii zespołu. Tak, elementy, które przywiodą na myśl “Pulse” też się na “Vanishing” znajdują. I te wycieczki w czasie nie mogą w żadnym razie być postrzegane jako zarzut, czy wada tego materiału. Tych ostatnich w zasadzie można by próżno szukać, gdyby nie dwie rzeczy. Pierwszą jest długość materiału, który zamyka się w trochę powyżej 26 minutach. Drugi tyczy się zawartości wokalnej.
Wspierający gościnnie Patryka wokaliści robią to z mieszanym skutkiem. Growlujący w “Void” Cezar z Christ Agony dodaje co prawda utworowi trochę dramatyzmu, ale już użyczający głosu w “Haunting” Stephan Azam, brzmi po prostu komicznie. Śpiewając jakby przez nos, w dodatku z mocno “anemiczną” werwą, brzmi bardziej jak byłby częścią jakiegoś “zabawnego” TikTok-a mającego na celu wyśmianie utworu, niż drugim głosem, w skądinąd dramatycznej historii.
Właśnie, dramatyzm – to nim “Vanishing” stoi, i niemała w tym zasługa wspomnianego we wstępie Patryka Zwolińskiego. Nie ma chyba obecnie w Polsce około metalowego wokalisty, który różnicując swoje środki wyrazu, tak wspaniale prowadziłby narrację w wykonywanych przez siebie utworach. Zaczynając od deklamacji, przez “czysty” śpiew, bo growling, Patryk nadaje historiom ze swich tekstów charakter i mrok, który w sposób niemal symbiotyczny współgra z towarzyszącą im muzyką.
Jeśli chodzi o wspomnianą muzykę, to jak już można było wywnioskować z podanych przeze mnie wcześniej ram czasowych post-metal okraszony w idealnych porcjach samplami i elektroniką.
Podsumowując – po dodaniu wszystkich tych elementów dostajemy w postaci “Vanishing” album, który sprawia, że na kolejne wydawnictwo Blindead 23 czekał będę z ogromną niecierpliwością. Miejmy nadzieję, że jak najszybciej będzie nam dane usłyszeć podobno już nagrany album długogrający, oraz że będący mózgiem projektu Havoc utrzyma poziom artystycznej płodności. Bo wygląda na to, że jest w świetnej formie.
Tracklista:
Rok Wydania: 2024
Wydawca: Mystic Productions