Lepiej się stało, że ta płyta nie wyszła w tamtej formie – wywiad Ampacity.

Przy okazji powrotu Ampacity na usta ciśnie się wiele wytartych fraz o wiadomości gruchającej jak grom z jasnego nieba, czy „robiącej piorunujące wrażenie” płycie „IV”, którą w ramach swojego powrotu nas raczą. Ale, że trójmiejscy muzycy kojarzeni są ze sceną space rocka byłyby tu one nie na miejscu, bo zakrawałyby na silenie się na jakiś sucharowy humorek. Dlatego bez gimnastykowania, żeby wyrzeźbić jakiś fancy wstęp, po prostu zachęcamy do przeczytania wywiadu z Piotrem Paciorkowskim, „Paciorem – gitarzystą grupy, któremu mieliśmy okazję zadać kilka pytań, przed ich nadchodzącą trasą z zespołem Dola.
Antyportal.net: O nowej płycie, w związku z tym, że w zasadzie nie istnieliście można parafrazując znanego memka powiedzieć, że nikt na nią nie czekał i nikt nie zasłużył. A Wy? Od jak dawna istniał ferment, żeby wrócić z Ampacity do żywych i jak w zasadzie do tego doszło?
Pacior: Po rozwiązaniu Ampacity razem z Wojtkiem graliśmy w kapeli PYŁ, po jej zakończeniu i przerwie wymuszonej narodzinami dzieci postanowiliśmy niezobowiązująco pojamować sobie z myślą o zrobieniu być może jakiegoś kolejnego projektu, ale motywy które wtedy powstały klimatem najbardziej pasowały nam do Ampacity właśnie. Stąd pomysł, by odezwać się do pozostałych chłopaków z ideą powrotu do prób i ewentualnej reaktywacji, pod warunkiem że będzie to muzycznie nas satysfakcjonowało.
Kiedy zawieszaliście działalność pracowaliście nad nową płytą. Czy coś z tamtych nagrań trafiło na „IV” i jak się tamta, powstająca płyta, jeśli w ogóle różniła od tej, którą de facto otrzymaliśmy
Kilka motywów z tamtej płyty wykorzystaliśmy w PYLE, natomiast na IV nic z tamtego okresu nie ma. Faktycznie prace nad tamtą płytą były zaawansowane w 60-70%, a sam materiał był zdecydowanie inny niż to co przygotowaliśmy teraz. Przede wszystkim był on bardziej eklektyczny, zdecydowanie trudniejszy do zaszufladkowania jako kraut czy space-rock. Była znowu mnogość motywów, trochę dziwnego metrum, mniej melodii, więcej kwasu. Natomiast z perspektywy czasu wydaje mi się, że było to efektem pewnego rozdarcia co do kierunku w jakim zespół podążał, i ostatecznie lepiej się stało że ta płyta nie wyszła w tamtej formie – nie sądzę, by był to specjalnie jasny punkt naszej dyskografii.
Wracając zakładaliście, że czegoś z rzeczy, które w „poprzednim życiu” zespołu robiliście, nie powtórzycie?
Jeżeli pytasz o kwestie czysto muzyczne, to chyba jedynym sztywnym założeniem było to aby wprowadzić groove i puls kosztem szafowania wieloma motywami i komplikowania aranżacji, które wrzuciły nas w szufladkę prog-rocka. Jeżeli chodzi o kwestie pozamuzyczne, organizacyjne, to był to zespół zawsze działający w dobrej atmosferze, nie mamy złych wspomnień czy doświadczeń.
Czy odbiór „IV” pokrył się z Waszymi oczekiwaniami?
Recenzje czy sygnały od różnych osób są póki co dobre, na całościową ocenę trzeba jeszcze pewnie poczekać – przynajmniej do pogrania koncertów, sprzedaniu kilku płyt. Dzisiaj przebicie się z nową muzyką przez sieć algorytmów social media jest zdecydowanie trudniejsze niż nawet kilka lat temu, trzeba wracać do pracy u podstaw i mam nadzieję że ta muzyka obroni się też na żywo a te pierwsze recenzje nie okażą się na wyrost.
Dopiero wróciliście a już będzie można Was zobaczyć na kilku festiwalach. Nowy materiał zrobił taki szum, czy to bardziej zasługa Waszego nowego wydawcy i Waszej marki?
Bez dwóch zdań jest to przede wszystkim zasługa Patryka z Piranha, który ogarnia absolutnie całą logistykę koncertowo-wydawniczą co nas bardzo cieszy. Marka jak przypuszczam miała też swoje znaczenie, natomiast zabukowani byliśmy tam na długo przed premierą albumu więc mamy tutaj kredyt zaufania który musimy spłacić.
Jak to się właściwie stało, że wylądowaliście w Piranha Music?
Stało się to szybko po dość krótkich ustaleniach z Patrykiem z Piranha. Dla nas mieć wydawcę, który ogarnie nam to wszystko co nigdy nie było naszą mocną stroną – bookingi, produkcja merchu itp., to super sprawa, a Patryk jest mega poukładanym gościem. Nawet nie bardzo zastanawialiśmy się mówiąc szczerze nad tym, czy pasujemy do jego katalogu – mamy już za sobą całkiem udane kooperacje koncertowe z zespołami metalowymi, a w Piranha jest oprócz tego dużo alternatywy.
Żałujecie czasu, który „straciliście”, kiedy zespół był zawieszony i liczcie, że uda się „zajść” z Waszą muzyką dalej niż poprzednio?
Mogę mówić tylko za siebie, osobiście nie czuję żalu, bo sytuacja sprzed zawieszenia zespołu raczej nie napawała optymizmem co do jego dalszego bezproblemowego działania. Rozjeżdżało się to wtedy i muzycznie i życiowo, i dziś z perspektywy czasu czuję podskórnie że kontynuowanie tego skończyłoby się wydaniem muzyki z której nie bylibyśmy zadowoleni, w dodatku byłoby to okupione negatywnymi emocjami. Dzisiaj jestesmy w zupełnie innym miejscu jako ludzie, to zawieszenie to było jak przycisk reset który wyczyścił wiele spraw, czego efektem jest bardzo sprawna praca na próbach i w miarę spójna wizja tego jak chcielibyśmy funkcjonować. Oczywiście chcielibyśmy stale poszerzać grono odbiorców i docierać w nowe miejsca z koncertami, ale z drugiej strony nie stawiamy sobie żadnych celów związanych z pokonywaniem jakiś szczebli na drabinie kariery.
Zanim odeszliście w czasowy niebyt, miało zabraknąć Marka, ale zdecydowaliście się go nie zastępować, teraz nie ma Dziablasa i też zdecydowaliście, że nie będzie w jego miejsce nikogo innego. Czy tu przeprowadzaliście jakieś przesłuchania, czy od razu padła decyzja, że gracie w zmniejszonym składzie i czy to znaczy, że ten skład jest Waszą ostateczną formą i w razie, odpukać, gdyby komuś za Was ponowiły się, odpukać, problemy sprzed zawieszenia, to zespół znów idzie do „zamrażarki”?
Na początku chcieliśmy zastąpić Dziablasa, przesłuchiwaliśmy kilka osób, których gra zawsze nam się podobała, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na granie w czwórkę bo dodanie kogoś zupełnie nowego do układanki w momencie, gdy nie wiedzieliśmy nawet jeszcze czy ta reaktywacja będzie działała między nami, mogłoby nas przerosnąć. Natomiast zdecydowanie nie jest to ustalona ostateczna forma tego składu, jesteśmy dalecy od narzucania sobie tego typu ograniczeń. Natomiast nie zastanawialiśmy się co by było, gdyby nagle ktoś z nas postanowił odejść – przed decyzją o reaktywacji potwierdziliśmy sobie szczerze nasze indywidualne chęci i motywacje do grania.

Patrząc na grafiki towarzyszące Waszym wydawnictwom odnoszę wrażenie, że aspekt wizualny, jest w Waszej twórczości bardzo ważny. A co Wy widzicie „oczami wyobraźni”, kiedy gracie swoją „kosmiczną” muzykę?
Faktycznie mamy szczęście do dobrych okładek, nie inaczej jest z IV. Inspiracją „estetyczną” do założenia kapeli był kosmiczny retrofuturyzm. Ja jestem raczej słabym synestetą, gdy gram to w głowie mam tylko muzykę, graficy zawsze mieli u nas wolną rękę zarówno co do konceptów jak i wykonania.
Jestem oczarowany oprawą graficzną „IV”. Jak się rozpoczęła i wyglądała współpraca z Janem Rośkiem?
Z Jankiem poznaliśmy się przez wspólnych znajomych, to doświadczony zawodowy grafik, a prywatnie fan tak zwanej „muzy”. Ja zostałem fanem jego twórczości prezentowanej pod szyldem Bezmiar. Miał już nawet gotowe prace, do których wystarczyłoby dodać logo i byłoby to w 100% wpasowujące się w naszą estetykę, ale Janek zrobił dla nas od zera zarówno okładkę jak i wzory koszulek. Tak jak i poprzednio, tak i tym razem z naszej strony padły jedynie bardzo luźne zarysowania tego co chcielibyśmy osiągnąć, Jan ogarnął to błyskawicznie i jego pierwszy koncept od razu został przez nas zatwierdzony. Z tego co wiem, ta okładka może być dla niego początkiem nowego rozdziału związanego z projektowaniem dla innych kapel, co mnie bardzo cieszy i życzę mu powodzenia, zasługuje.
Przygotowując się do wywiadu niejednokrotnie klikałem w linki do rozmów z Wami, na stronach, które już nie istnieję i złapała mnie mała nostalgia za czasami, które były, a których już nie ma, bo jednak duża ilość nas, piszących o muzyce alternatywnej to hobbiści, a nie zawodowi dziennikarze muzyczni, których jak wiadomo w Polsce i tak jest tylko 3. Może to i marketingowo nierozsądne, ale czy wspominacie z łezką w oku jakieś tego rodzaju hobbystyczne media, czy „osobistości internetowe”, których przez prozę życia już z nami nie ma?
Ja podzielam w pewnym sensie nostalgię za tymi czasami, chociaż nie tyle wspominałbym tutaj konkretne osoby, co raczej ogólny „vibe” mediów społecznościowych z czasów gdy wydawaliśmy pierwsze albumy. To były czasy, gdy zasięgi takich hobbystycznych fanpage i hobbystycznych kapel jak nasza nie były bezlitośnie cięte przez algorytmy, które zrobiły z facebooka portal reklamowo-obyczajowy. Trudno się dziwić, ze hobbyści z naprawdę niezłym warsztatem rezygnują, gdy ich treści są niewidoczne dla ich obserwujących, dostają po 1-2 reakcje, a o jakiejkolwiek dyskusji pod postami mogą jedynie pomarzyć.
Jak będzie wyglądała setlista na nadchodzącej trasie? To będzie przekrojówka, czy będziecie grać „IV” w całości i na bis jakieś „hiciory”?
Chcemy oczywiście zagrać nowy album, natomiast żelazne hity też się pojawią i nie tylko jako bisy. Niestety żeby zagrac pełną przekrojówkę musielibyśmy grać 2 godziny, a na to chyba ani my ani publika nie jest jeszcze gotowa.
Ostatnie słowo należy do Was. Jeśli chcielibyście wspomnieć o czymś o czego nie poruszyłem, to to jest dobry moment. Poza tym, dzięki i do zobaczenia na koncertach.
Dzięki, że jesteś dalej na posterunku i dzielnie wywiadujesz takie kapele jak nasza, zapraszamy na koncerty, zachęcamy do kupowania merchu (dostępny na www.piranha-music.com) i słuchania naszej muzyki, jeżeli macie ochotę.
Rozmawiał Kosa.
Najbliższe koncerty Ampacity
Ampacity, Dola 05.05.2023 – Poznań
Ampacity, Dola 06.05.2023 – Warszawa
Ampacity, Dola 07.05.2023 – Toruń
Ampacity, Dola, Uranus Space Club 12.05.2023 – Wrocław
Ampacity, Dola, Ignu 13.05.2023 – Kraków
Ampacity, Dola 14.05.2023 – Katowice