„Ograniczenia wspomagają kreatywność” – wywiad Siena Root
Siena Root rusza w trasę promującą ich ostatni album „Revelation”. W Polsce będzie ich można zobaczyć na żywo 8 marca w Gdyni, 9 marca w Warszawie, 10 marca w Przeciszowie i 11 marca w Poznaniu. Z tej okazji mieliśmy okazję porozmawiać z Samem i Lovem – sekcją rytmiczną duńskiego zespołu, który powinien być doskonale znany wszystkim fanom retro rocka.
Wasz ostatni album jest oczywiście świetny, ale zaintrygował mnie fakt, że Waszym pierwszym pomysłem na niego była płyta akustyczna. Czy istnieje jeszcze szansa, że będziemy mieli okazję posłuchać akustycznych wersji tych piosenek, albo dostaniemy album „unplugged” z całkowicie nowym materiałem i jak wyglądał moment, w którym uświadomiliście sobie, że „te kawałki musimy zagrać elektrycznie”?
Love Forsberg (perkusja) – Siena Root unplugged brzmi jak naprawdę ciekawy pomysł.
Sam Riffer (bas)– Bardzo chcielibyśmy zagrać w takiej formule, zarówno z nowymi, jak i starszymi piosenkami. To, czy piosenki będą elektryczne, czy akustyczne określamy na podstawie tego, jak je piszemy. Te nagrane „z prądem” wykonaliśmy na elektrycznych instrumentach, a te bez na akustycznych.
W Waszej muzyce jest dużo elementów orientalnych. Możecie wskazać skąd pojawiły się Waszym brzemieniu?
Love: Inspirujemy się muzyką folkową z całego świata. Nawet trochę hinduską muzyką klasyczną.
Sam: Tak jak powiedział Love, jest to wypadkowa wielu naszych inspiracji i naszych ich interpretacji. Niektóre są klasyczne, a niektóre „folkowe”.
Wasze albumy, jak sami powiedzieliście, są tylko podstawą dla muzyki, którą na nowo tworzycie, w trakcie bardziej improwizowanych występów na żywo. Pamiętacie taki moment, kiedy w trakcie koncertu i improwizacji naszła Was myśl :”cholera, dlaczego na to nie wpadłem w studio?”
Sam: (śmiech) tak, zdarza się to na prawie na każdym koncercie. Tak naprawdę „uczysz” się piosenki, kiedy ruszasz z nią w trasę, a nie kiedy nagrywasz ją w studio. Dopiero wtedy naprawdę się w nią wgłębiasz i rozbudowujesz. Dlatego, w pewnym sensie, wersje koncertowe są bardziej interesujące. Z drugiej strony, w studio możesz sobie pozwolić na użycie większej ilości „sztuczek”, co prowadzi do tworzenia ciekawych dźwięków i nastrojów, a przecież chodzi o to, jakie uczucia słuchacz, bądź słuchaczka odczuje, kiedy słyszy utwór. W studio możesz bardziej kontrolować brzmienie i kształtować je, w sposób, który pozwala Ci się wyrazić. W trakcie koncertu jest to ograniczone, przez możliwości sprzętu nagłośnieniowego, akustyki miejsca, w którym grasz i dźwiękowca, więc nie możemy tego zawsze w ten sam sposób kontrolować. W zasadzie porównywanie grania w studio i na żywo nie ma sensu, bo to dwie zupełnie różne sytuacje.
Sam, powiedziałeś w jednym z wywiadów, że zawsze chciałeś nagrywać albumy na żywo. Co jest w nich tak magicznego?
Sam: Jeśli jest to prawdziwy album „na żywo”, a nie taki nagrywany w studio, jakie zazwyczaj powstają, to jest on zapisem danej chwili. Tworzy się dzięki temu zapis momentu który miała miejsce, w konkretnym miejscu i czasie, co tworzy rodzaj pewnej eterycznej magii – oczywiście jeśli uda się to uchwycić.
Dlaczego tak ważne jest dla Was zachowanie analogowego brzmienia?
Love: Każda technologia ma swoje plusy i minusy. Ważne jest dokonywanie świadomych decyzji, których z nich chcesz używać w swoim życiu. Wszyscy musimy się w jakiś sposób ograniczać, a ograniczenia wspomagają kreatywność. Myślę, że trudno jest być kreatywnym, kiedy ma się na wyciągnięcie dłoni, wszystkie te udogodnienia. Pomyśl tylko o różnicy między słuchaniem muzyki z usług streamingowych i płyt. Koniec ograniczeń może być końcem sztuki. Jeśli dla kogoś okaże się przydatne wykorzystanie AI przy tworzeniu muzyki, to ok, ale to nie jest rozwiązanie dla Siena Root. Dla mnie muzyka jest doświadczeniem społecznym, które może nam coś powiedzieć o tym, co to znaczy być człowiekiem.
Sam: Wolę brzmienie nagrań analogowych. Pomyśl o swojej kolekcji płytowej i tym w jakich latach powstawały te z albumów, które najbardziej Ci się podobają brzmieniowo. Widzisz? (śmiech). Ale też, tak jak mówi Love, proces tworzenia i wiążące się z nim ograniczenia powodują, że rzeczy podążają w stronę, która nam się podoba. Gdybyśmy nagrywali cyfrowo, myślę, że nigdy nie skończylibyśmy albumu (śmiech). Byłoby zbyt wiele możliwości. W świecie analogowym musisz podjąć pewne decyzje i iść dalej.
Mówicie, że znajomość historii jest bardzo ważna. A czego Was ona nauczyła?
Sam: Wszystkiego! Muszę zacytować tu Garvey-a: (Marcus-a, jednego z twórców Rastafari, przyp. Kosa) „Ludzie nie znający swojej historii, pochodzenia i kultury, są jak drzewo bez korzeni”. Tu nie chodzi tylko o muzykę. Tu chodzi o życie, społeczeństwo i wszystko co robimy. Musisz rozumieć historię, żeby rozumieć czasy, w jakich żyjemy. Ale w muzyce też tak jest. Historia prowadzi do zrozumienia.
Love: Zgadzam się z Samem. Muzyka, którą tworzymy ma swoje korzenie, w całej muzyce, jaka powstała na przestrzeni historii. Żadna muzyka nie jest „nowa”. Wszystko istnieje w ramach kontekstu historycznego.
Jak już przy tym jesteśmy, w jednym z wywiadów mówiliście, że łatwiej inspirować się zespołami, które już nie są aktywne. Argumentujecie to tym, że mniejsze jest prawdopodobieństwo, że będziecie tego żałować bo więcej o nich wiadomo, niż o współczesnych zespołach, które nie wiadomo, czy nie mają jakichś trupów w szafie. Możecie dać jakiś przykład takiego zespołu, który Was zawiódł, którego może nawet przestaliście słuchać?
Love – Nie, nie przestałem słuchać żadnej muzyki, ale przestałem promować niektórych artystów, z powodu na ich zachowanie i właśnie wypadające z szafy trupy, więc też tu nie będę o nich wspominał.
Sam – Nie jestem do końca pewien, ale chyba chodziło nam wtedy nie tyle o inspiracje, czy wpływy, a idealizowanie ludzi, którzy ciągle żyją. Nie mam problemu z słuchaniem muzyki z żadnego okresu, ale, jak wcześniej mówiłem, preferuję brzmienie starszych albumów, choć nowe rzeczy, mogą być równie interesujące muzycznie.
Zauważyłem na Waszej stronie internetowej logotyp Swedish Art Council i domyślam się, że wiąże się to z tym, że jesteście w jakiś sposób dofinansowywani przez państwo. Przeszło mi wtedy przez myśl, że może powód, dla którego jest tak wiele dobrych zespołów ze Szwecji ma związek z tym, że mając w perspektywie środki z państwowych grantów łatwiej podjąć decyzję o zajęciu się muzyką jako pracą, niż ma to miejsce w innych krajach. Co o tym myślicie?
Love: Tak, wsparcie rządowe jest kluczowe dla rozkwitu kultury. W dawnych czasach lepiej było znać królów i królowe, którzy wspierali sztukę i pomagali jej kwitnąć. W demokracji, wsparcie dla sztuki musi przepływać przez instytucje publiczne, żeby mogła ona być wolną, dla artystów, kompozytorów itp.
Sam: Zgadzam się i jest oczywiście wiele sposobów, żeby to robić. Szwecja robi to obecnie w ten sposób, a inne kraje robią to w inny sposób, który jest bardziej lub mniej korzystny i zależy od rodzaju sztuki jaką tworzysz.
Zmiana z wokalu męskiego na żeński była czymś, o czym myśleliście od początku, czy ta myśl pojawiła się naturalnie wraz z Zubaidą?
Love: Ponad wszystko Zubaida jest świetnym muzykiem i twórczynią piosenek. Może, używając Twoich słów, było to naturalne. Oczywiście ważne jest zauważanie i promowanie kobiecych talentów, ale też nie jest to pierwszy raz, kiedy możemy się poszczycić posiadaniem wokalistki. Posłuchaj na przykład takich albumów jak „Kaleidoscope”, czy „Different Realities”.
Sam – Mieliśmy na wokalu zarówno kobiety, jak i mężczyzn, ale dla mnie nigdy nie chodziło o płeć, tylko o to jakim ktoś jest muzykiem.
To chyba Love powiedział, że nawet zanim Zubaida dołączyła do Siena Root, spotykaliście się na tych samach koncertach. Czy był to jeden z powodów, dla których zdecydowaliście się z nią współpracować i jak ważny jest „networking” w rozwoju kariery muzycznej?
Love – Faktycznie, znaliśmy się wcześniej. Możesz nazwać to networkingiem, albo po prostu spotykaniem się. Wybraliśmy ją, ponieważ dzielimy pasję do tego rodzaju muzyki. Tribute Band Zappy Zubaidy zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie. Wkrótce przekonałem się, że nie tylko jest świetnym muzykiem, ale i graczem zespołowym i bardzo praktyczną kobietą. Do grania rock’n’rolla potrzeba wielu, różnych umiejętności.
W Waszej sztuce jest dużo wątków podróży i posuwania się naprzód. Co jest dla Was ważniejsze, podróż, czy jej cel i dlaczego?
Love: Myślę, że możemy mieć co do tego różne zdania. Osobiście uważam, że podróż jest celem. Ale też zależy to od tego, jak zdefiniujemy cel.
Sam: Podróż jest celem! Nigdy nie dotrzesz do ostatecznego celu, więc dlaczego nie traktować podróży jako celu?
Macie swój własny, bardzo osobliwy autobus (58 – letnią Scanię, zaadaptowaną na tourbus, przyp. Kosa), czy podróżujecie autostradami, czy mniej uczęszczanymi drogami? Czy i w ogóle zdarza Wam się zatrzymać będąc w trasie, po to żeby z bliska podziwiać to co widzicie za oknami autobusu?
Love: To raczej wolny pojazd, ale często nie mamy czasu na zwiedzanie, kiedy jesteśmy w trasie.
Sam: Zależy od warunków panujących na trasie. Okazjonalnie zdarza się, że mamy dużo czasu na podziwianie otoczenia, ale to rzadkość. Częściej jest to „Riding on the highway, going to a show!”.
Wasz ostatni album traktuje o podróży poza miasto, gdzie można być bliżej natury. Nie jesteśmy już na skraju, a w trakcie katastrofy klimatycznej. Czy myślicie, że ludzie za kilka dekad, będą jeszcze mieli przywilej wyprowadzenia się poza miasto, czy czeka nas scenariusz rodem z Mad Maxa?
Love: Myślę, że Mad Max jest porywającym, ale mało realistycznym filmem. Ludzie w przyszłości będą zapewne mieli mniejszy wybór co do tego, gdzie mieszkać, bądź się przeprowadzić. Życie w miastach też zapewne będzie bardziej skomplikowane, w związku z brakiem dostępu do czystej wody i panującym w nich gorącem. Być może właśnie więcej z nas będzie się musiało przenieść na łono natury.
Skoro wspomniałem już film…nagraliście obraz będący dokumentacją nagrań do Waszego ostatniego albumu „Revelation”. O ile wiem, na chwilę obecną, jest on dostępny tylko w formie cyfrowej. Jest szansa na jakieś ukazanie się go na DVD?
Love: Stworzyliśmy DVD, ale niestety było wadliwe i nie mogliśmy go sprzedawać. Mam nadzieję, że będziemy mogli ten materiał umieścić jeszcze w jakimś zestawie, czy kompilacji, chociaż w wielu miejscach DVD nie jest już używanym formatem
Dziękuję za Wasz czas i mam nadzieję, że zobaczymy się w Warszawie. Chcielibyście jeszcze coś przekazać swoim obecnym i przyszłym fanom?
Love: Sprawdźcie proszę nasz debiutancki album, który tej wiosny obchodzi dwudziestolecie. Reedycja jest już dostępna!
Sam: Tak i wpadnijcie do Jeny, w Niemczech i bądźcie częścią naszego nadchodzącego albumu koncertowego!
Rozmawiał: Kosa
Najbliższe koncerty Siena Root
08.03.2024 – Blues Club, Gdynia
09.03.2024 – Odessa Club, Warszawa
10.03.2024 – Dom Kultury, Przeciszów
Bilety dostępne w cenie 75 zł (85 zł w dniu koncertu) na bilet24