Tides From Nebula – Safeheaven
Powiedzmy sobie na wstępie jasno – Safeheaven to najlepsza płyta Tides From Nebula. Oczywiście od czasu ich debiutu.
Odnosiłem wrażenie, że od czasu wydania „Aury” chłopaki z Tides From Nebula na każdym kolejnym wydawnictwie wymyślali się od nowa. Trudno mi powiedzieć, czy ze względu na to, że nie chcieli stać w miejscu, czy ze względu na poszukiwanie właściwej formy, czy też po prostu z czasem uznawali, że to co nagrali ich nie zadowala. Faktem jest, że tak „Eartshine”, jak i „Eternal Movement”, o debiutanckim krążku nie wspominając to były oddzielne, różniące się kawałki tej samej układanki, na którą składało się Tides From Nebula. Za każdym razem był to ten sam zespół, tylko pokazujący swoją inną twarz. Z „Safeheaven” jest trochę inaczej.
Na najnowszym wydawnictwie naszej flagowej formacji post-rockowej wszystkie te elementy złożyły się w całość i nabrały jednego kształtu.
W kompozycjach na „Safeheaven” można znaleźć zarówno drapieżność, która cechowała „Aurę”, przepastną przestrzeń, której czasem aż nadto można było znaleźć na „Earthsine”, czy też niejako „piosenkowość” i przebojowość jaka była znakiem rozpoznawczym „Eternal Movement” I daje to mieszankę wybuchową.
Już po pierwszym przesłuchaniu do mojego kanonu ulubionych kawałków TFN wszedł razem z drzwiami „Travestning”, który wraz z singlowym „We Are The Mirror” mają wszelkie predyspozycje, żeby stać się tak nieodzownymi elementami koncertów Tides From Nebula, jakim jest „Tragedy of Joseph Merrick”. Nie twierdzę wcale, że z pozostałymi utworami jest gorzej, zaznaczam tylko, że na te dwa należałoby zwrócić szczególną uwagę i traktuję je, niejako, jako perły w koronie.
Tides From Nebula nagrali naprawdę świetny album. Nawet produkcja i użycie elektroniki są tu wykorzystane z umiarem, czego nie zawsze można było powiedzieć w przypadku poprzednich dwóch płyt, gdzie zdarzało się przeszarżowanie z wygładzaniem dźwięku, czy też pojawianie się sampli w najmniej odpowiednich momentach. Co prawda jeszcze nie ostygła dobrze najnowsza płyta „Tidsów” w odtwarzaczu, ale nie mogę powstrzymać w sobie cholernie dużej ciekowości, co do tego jak będzie wyglądała następna. Czy to, co słyszymy na „Safeheaven” to jest faktycznie forma jakiej szukał zespół, czy jednak jedynie kolejny krok w poszukiwaniach.
Tracklista Safeheaven
- Safehaven
- Knees To The Earth
- All The Steps I’ve Made
- The Lifter
- Traversing
- Colour Of Glow
- Home
OCENA: 5/6
Rok wydania – 2016
Wydawca – Mystic Productions