Ampacity – Encounter One
Nie od dziś wiadomo, że jedno zdjęcie warte jest tysiąca słów. Rzućmy więc okiem na okładkę „Encounter One„, który to album popełniło Ampacity. Już? No to super. Oszczędziło mi to trochę pisania.
Nie ma co owijać w bawełnę i silić się na górnolotne porównania – doświadczenie towarzyszące słuchaniu „Encounter One” w internecie określa się chwytliwą frazą „mózg rozjebany”. Mnogości, kolorytu i witalności dźwięków płynących z głośników w trakcie słuchania debiutu Ampacity starczyłoby do obdzielenia kilku zespołów. Na lata .
Kiedy Broken Betty, na fundamentach którego powstało Ampacity zawieszało wzmacniacze na kołku byłem delikatnie mówiąc niepocieszony. Zwłaszcza po ich pożegnalnej EP-ce, ze świetnym, ponad dwunastominutowym „Terminus/Freedom Out There„. Na „Encounter One” muzycy nie schodzą poniżej 9 minut prąc w kierunku muzycznej epopei z „Orginal Features„. Pomimo tego nawet przez nanosekundę nie czuje się nudy i próżno szukać niepotrzebnych, wypełniających tylko czas nut. I to bez względu na to, czy są to spinające w klamrę minialbum, muzyczne rollercoaster „Ultima Hombre” i „Masters of Earth„, czy psychodeliczny, snujący się i dopiero pod koniec eksplodujący „Asimov’s Sideburns„.
Oprócz wspominanych już stonerowych naleciałości z czasów Broken Betty nie mogłem odpędzić od siebie wrażenia, że nad debiutem trójmiejskich muzyków unosi się duch genialnych Pink Floyd. Nie wiem, czy to bardziej dźwięk klawiszy, czy też łatwość z jaką muzycy Ampacity rozpościerają swoją muzyką nieprzebrane połacie przestrzeni. Przestrzeni, w której towarzyszy nam zarówno stonerowa szorstkość, jak i ulotną przenoszącą na inny poziom świadomości psychodelią.
Album powstał, jeśli wierzyć muzykom „na setkę” i gwarantuję wam, że jeśli klimaty stoner/space rockowe są wam bliskie, to będziecie w stu procentach zadowoleni.
Tracklista Encouncter One:
- Ultima Hombre
- Asimov’s Sideburns
- Masters of Earth
OCENA 5,5/6
Rok Wydania – 2013
Wydawca – Brak Danych